Opowiadanie: "Mała Diablica" [1 odc.]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Tokio Hotel Strona Główna » Opowiadanka
Autor Wiadomość
Lavender
Nowicjusz

Nowicjusz



Dołączył: 16 Sie 2007
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/10
Skąd: ze snu;)

Post Wysłany: 20 , 39    Temat postu: Opowiadanie: "Mała Diablica" [1 odc.] Zobacz profil autora 

Witam wszystkich! Jestem Lavender, nowa użytkowniczka forum i mam zamiar Wam przedstawić moje opowiadanie o Tokio Hotel. Liczę na szczere opinie:)

Rozdział 1

Alicja Tomczewska, siedemnastoletnia uczennica poznańskiego liceum, siedziała na ławce w parku, wpatrując się w dwójkę maluchów, okładających się łopatkami do piasku. Ich matki trajkotały w najlepsze, oganiając się ze znudzeniem od natrętnych muszek.
Trzeba było przyznać, że pogoda w czerwcu naprawdę dopisała. W zaledwie kilka dni, w całym Poznaniu krzewy, trawniki i drzewa buchnęły soczystą, świeżą zielenią. Na klombach przy chodnikach zakwitły błękitne i żółte kwiatki, których nazwy Alicja nie mogła sobie przypomnieć, a mieszkańcy uświadomili sobie zbawienną rolę parków, które nie tylko produkowały tlen, ale też dawały przyjemny chłód. Jasne, to nie to samo co las, ale nie wymagajmy cudów.
Patrząc pod słońce, w powietrzu można było dostrzec drobinki kurzu, które zawzięcie wirowały.
- Efekt Tyndalla - mruknęła pod nosem Ala, wachlując się zeszytem od języka polskiego. - Boże, jeszcze chwila, a utopię się we własnym pocie...
Tylko niecały tydzień i tysiące nastolatków w Polsce będą cieszyć się cudem wakacji. Rozpoczną się wyjazdy, obozy i... niekończące się korki, które blokują miasta.
Chłodne morze, urokliwe mazurskie jeziorka, Gubałówka...
Alicja uśmiechnęła się kwaśno. Albo ławka pod kamienicą. Cóż, nie ma się co oszukiwać - dwa najbliższe miesiące spędzi najprawdopodobniej w Poznaniu, pomagając rodzicom w hurtowni pampersów.
Szczyt marzeń, doprawdy.
Dziewczyna oparła się o pomalowaną zieloną farbą ławkę i przymknęła z niechęcią oczy. Nie to, żeby nie lubiła zielonego, ale ten odcień był naprawdę ohydny. Przypominał zgniłe wodorosty. Albo szpinak.
Nagle Ala poczuła, że ktoś obok niej usiadł. Ciężko usiadł, powodując skrzypnięcie starego drewna. Po chwili usłyszała też jakieś dziwne odgłosy, przypominające mlaskanie.
Zerknęła spod półprzymkniętych powiek na hałaśliwego sąsiada i natrafiła na parę niebieskich jak bławatek ocząt, wlepionych w nią jak sroka w gnat. Oczka należały do jednego z chłopczyków, bawiących się wcześniej plastikowymi łopatkami. Na oko, mógł mieć ze dwa - trzy lata.
- Baba - sapnął malec, dotykając jej warkoczyków zaślinionymi rączkami.
Alicja parsknęła śmiechem, prostując się.
- Na serio wyglądam jak baba? - spytała, podając mu zabawkę, którą upuścił na ziemię.
Chłopczyk radośnie pokiwał głową, po czym nieudolnie zgramolił się z ławki i pobiegł do swojego kolegi. Tamten stał zasmarkany w piasku i żałośnie płakał, rozdeptując zrobioną z żółtego żwiru chatkę.
Alicja zmrużyła oczy, jak zawsze kiedy się nad czymś głęboko zastanawiała. Powoli w jej głowie rodził się pewien pomysł. Dość szalony, to prawda, ale realizacja takich najlepiej smakuje.
Uśmiechnęła się z triumfem, wstając z ławki i machając na pożegnanie maluchom.
Teraz wystarczy przekonać do tego rodziców.
*
Zegar na lodówce wskazywał siedemnastą dziesięć. Ala siedziała na parapecie szerokiego okna i ze zniecierpliwieniem wyczekiwała na powrót rodziców z hurtowni. Rozejrzała się wokół z uśmiechem. Tak jest. Wszystko na swoim miejscu.
Stara, wyłożona boazerią kuchnia wyglądała naprawdę ładnie. Blat stołu został wyszorowany do czystości, naczynia pozmywane, a podłoga umyta Sidoluxem.
Ale najważniejsze było to, że Alicja sama (prawie sama, nie licząc książki kucharskiej i telefonu do ciotki Lucyny), choć z trudem upichciła zupę brokułową z grzankami, która bulgotała leniwie w rondelku, gotowana na małym gazie. Kupiła też babkę z czekoladą, stojącą teraz niczym posąg na środku stołu, nakrytego do obiadu.
Alicja zeskoczyła z parapetu i z dumą poprawiła nieco zwiędłe kwiatki, które sterczały w kryształowym wazonie, pośród zastawy w różowe serduszka.
- Ha - rzuciła do siebie dziewczyna, unosząc w górę pokrywkę rondelka i po chwili znów ją zamykając. - Musi mi się udać. Albo nie musi. Ale może mi się uda. Albo i nie.
Roześmiała się, zdziwiona, że aż tak bardzo jej na tym zależy. Już miała zabrać się za polerowanie łyżek po raz czwarty, gdy rozległ się szczęk klucza w zamku i ciche skrzypienie drzwi.
- Padam z nóg - usłyszała kobiecy głos i odgłos zrzucanych z nóg butów.
- Juleczko, ja też. Aż mnie w krzyżu łupie od dźwigania tych pudeł - zawtórował jej męski baryton.
- Ala? Jesteś już w domu? - zawołała mama z przedpokoju.
Alicja wzięła głęboki oddech i poprawiła opadające na czoło kosmyki włosów. Wyszła z kuchni, uśmiechając się dziarsko do rodziców.
- Już jestem od jakiegoś czasu - odpowiedziała, wciąż się radośnie szczerząc. - Jak wam minął dzień? Pewnie jesteście strasznie zmęczeni - szczebiotała.
Tata wymienił rozbawione spojrzenia z mamą. Odchrząknął, starając się zatuszować to, że właśnie zdławił w sobie potężny wybuch śmiechu.
- A coś ty taka wesoła? - spytał, ruszając do łazienki.
- Nic takiego. Taki piękny dzień, że aż się chce żyć i... w ogóle - zakończyła swą wypowiedź niepewnie, wykonując nieokreślony ruch dłonią. Paprotka stojąca na komodzie, cudem ocalała przed bolesnym upadkiem z dużej wysokości.
- Jaka ja jestem głodna - jęknęła mama, kierując swe kroki w stronę kuchni. - Cały dzień człowiek na nogach, nawet nie ma czasu czegoś przegryźć. A dzisiaj to było już zupełne urwanie głowy... A to co znowu? - spytała nagle pani Tomczewska, stając w drzwiach do kuchni.
Alicja przepłynęła obok zdumionej rodzicielki niczym bajkowa nimfa i z wdziękiem uniosła w górę pokrywkę czajniczka z aromatyczną herbatą. Tata stanął obok mamy, przymykając oczy i zaciągając się zapachem zupy brokułowej.
- Może herbatki? – zatrzepotała rzęsami, robiąc buzię w ciup. Z zadowoleniem obserwowała zdębiałych rodziców, którzy nijak nie mogli pojąć co się stało z ich córką.
- Mamy jakieś święto? – zapytał ojciec, usiłując zachować powagę. - A co do herbatki, to bardzo chętnie. Tylko najpierw spróbowałbym tego czegoś, co rozsiewa tutaj taki smakowity zapach... Mmm...
- No jasne. Siadajcie - uśmiechnęła się Alicja, nalewając zupę na talerze i w skupieniu obserwując, jak jej zacni rodziciele jedzą. Nie zaczęli pluć ani wymiotować po pierwszej łyżce, więc to był dobry znak. Uff, może się nie otrują. - Smakuje wam?
- B-bardzo b-bobre - odparł pan Tomczewski z pełnymi ustami, ponaglany przez swą pociechę. - Sama gotowałaś?
- Oczywiście - powiedziała szybko Alicja. - Jak już skończyliście, to może teraz herbatki? I babeczki?
Mama zerknęła na córkę zaintrygowana.
- Alka? Czy ty czasem nie jesteś chora?
- No wiesz mamo – obruszyła się Alicja. – Wy naprawdę mnie nie doceniacie.
Ojciec, zajmujący się do tej pory jedzeniem zupy, parsknął śmiechem.
- A to dobre. Ala, nie mydlij nam oczu i mów o co chodzi. Tylko szczerze.
Alicja odkaszlnęła, posyłając pokrzepiający uśmiech rodzicom. Sprawiła, że jeszcze bardziej się zaniepokoili.
- Więc tak... – zaczęła. - Czy... Może inaczej. W związku z tym, że zbliżają się wakacje, chciałabym je sobie jakoś zorganizować.
- Nie mamy nic przeciwko - odrzekła mama, siorbiąc herbatę. - A dokładniej?
Ala wzięła głęboki oddech i wyparowała:
- Chciałabym wyjechać jako au pair za granicę.
Ojciec momentalnie zakrztusił się kawałkiem ciasta, a mama z cichym brzękiem wypuściła łyżeczkę do cukru z rąk.


Post został pochwalony 0 razy
 
                 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Tokio Hotel Strona Główna » Opowiadanka Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

Created by: __ Infected-FX __
Regulamin